Ten robak to okładka płyty Massive Attack, przez wielu (w tym mnie) uważanej za najlepszą w dorobku zespołu – Mezzanine. Płyty przełomowej, wprowadzającej trip-hop do świadomości mainstreamu.
Jest to zdecydowanie najmroczniejszy album (jeszcze) trójki z Bristolu – zespół postanowił zwrócić się w stronę gitar i chłodnego, elektronicznego brzmienia syntezatorów. W efekcie dostajemy ciężki, smutny, dołujący album przywodzący skojarzenia z deszczem i zimnem, czyli pogodą typową dla Anglii.
Płytę otwiera Angel, uważane za jedną z najlepszych kompozycji w dorobku zespołu. Jest to również bardzo często samplowany utwór przez artystów z całego świata, w tym także Grzegorza Ciechowskiego – wykorzystał on charakterystyczny motyw w piosence Przeczekajmy noc zespołu Republika.
Dalej, zgodnie z listą mamy Risingson z szeptanymi, rapowymi wstawkami członków zespołu. Następnie Teardrop – nostalgiczny, nastrojowy utwór z hipnotycznym śpiewem, wykorzystany niegdyś w czołówce serialu ,,Dr. House”.
Dalej Inertia Creeps – jeden z najmroczniejszych utworów na płycie. Zaraz po nim, dla kontrastu mamy instrumentalne, leniwe Exchange. Dissolved Girl wykorzystuje podobny patent jak Angel, tj. powolne narastanie, moment kulminacji i stopniowe wyciszanie. Następnie Man Next Door – kolejna mroczna kompozycja ze śpiewem Horace Andy’ego.
Kolejny utwór to Black Milk, moim zdaniem drugi obok Angel najlepszy utwór na płycie. Senna, trip-hopowa bomba z odrealnionym głosem Elizabeth Fraser. Tytułowe Mezzanine to najbardziej odjechana, awangardowa pozycja na płycie, równocześnie najbardziej nawiązująca do wcześniejszych dwóch płyt zespołu. Group Four to najostrzejszy utwór na albumie, a jednocześnie najdłuższy – trwa nieco ponad 8 minut. Zwieńczeniem jest druga część leniwego Exchange, znowu wykorzystująca wokale Horace Andy’ego.
Jest to ostatnia płyta zespołu nagrana w trzyosobowym składzie – wewnętrzne konflikty doprowadziły do odejścia Andrew Vowlesa z grupy. Nie zmienia to faktu, że Brytyjczykom udało się nagrać arcydzieło, które do dziś wywiera wpływ na kolejne pokolenia muzyków. Nie da się ukryć, że jest to dosyć depresyjna płyta – ciężki, chłodny klimat daje się we znaki przy odsłuchu. Dla mnie Mezzanine najlepiej słucha się jesienią, późnym wieczorem lub w nocy i Wam też tak polecam – niepowtarzalny klimat.